Kościół wypełniony bliskimi, Jej zdjęcie przed ołtarzem ze znanym nam promiennym uśmiechem, żarliwie przez wszystkich odmawiana koronka do Bożego Miłosierdzia, potem szczególnie przeżyta Msza św., grób tonący w kwiatach, bardzo wiele zamówionych mszy świętych. Wszystko to, pożegnanie i przebieg ceremonii pogrzebowej uzmysłowił nam, że nasza Elżbieta nie żyła dla siebie, ale dla wielu, zawsze gotowa świadczyć o nadzwyczajnym działaniu Boga w Jej życiu.
Była z nami jakby od zawsze, dobra, pogodna, ciepła, współczująca, spiesząca z pomocą, rozmodlona. Ale także energiczna, a gdy była taka potrzeba bardzo konkretna. Modlitwą, ale także czynem, ogarniała licznych potrzebujących tego wsparcia.
Wypełniała swoją chrześcijańską misję mimo długotrwałej ciężkiej choroby. Mieliśmy świadomość, że Dobry Bóg przedłużył Jej życie, było ono darowane by mogła świadczyć o Jego Miłosierdziu. Potrafiła rozmawiać i podpierać swoim optymizmem i ufnością w Bożą Opatrzność innych chorych, i co trzeba zaznaczyć, swoim optymizmem zarażała także lekarzy i pielęgniarki mówiąc im wprost o swojej wierze. Muzyka z filmu Misja, która zabrzmiała po pogrzebie nad Jej grobem, nie była przypadkowa – Ela była „misyjna”.
Elżbieta odeszła 21 czerwca, świadoma, że kończy się Jej ziemska droga, żegnała się z najbliższymi, a na koniec została obdarowana przez męża szafarza wiatykiem.
Choć Jej śmierć zasmuciła tak wielu, pozostawiła nadzieję, że jest teraz w dobrych, miłosiernych rękach naszego Ojca w Niebie, odprowadzona tam przez swoich Aniołów.
Przyjaciele z Ekipy A4
Wszystkim, którzy pomogli mi przeprawić łódź Eli na drugą stronę dziękuję z całego serca. Jestem wdzięczny za obecność duchową i praktyczną pomoc w trudnych dla naszej rodziny chwilach.
Mirek z synami Mikołajem i Maciejem, synowymi Dagmarą i Kasią, wnukami Lenką i Filipem oraz całą rodziną.