Rekolekcje w Szwecji

W poniedziałek,
pierwszego dnia lata: „Lecieć, nie lecieć”?
Mail do Heleny i Pawła, poleciał
z pytaniem zadanym z myślą
o rekolekcjach dla małżeństw,
Polaków w Szwecji.
“Kochani, lecieć”!
Odpowiedź przyleciała.
Wiedzieliśmy do tej pory, że: „Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi”…
Ale i samoloty nosi i wirusy nosi.
Powstały plany, na początku wątpliwe?
W miarę upływu czasu pewniejsze, snute na modlitwie,
na ekranach przez morze wyświetlane rozmowy, spotkania.
I tak, z tygodnia na tydzień,
z dnia na dzień wszystko zaczęło przybierać
realne kształty i kapłan Michał się znalazł.
W pierwszopiątkowym czasie poleciał,
bo Kapłanów jak kule, też Pan Bóg nosi
gdzie i kiedy chce.
Choć za morzem, choć Szwedami zwani,
Odtąd – nasi, nie jacyś przybrani – zaprosili, ugościli.
Dziękujemy Wam serdecznie,
Za czas rekolekcji,
które dla nas zgotowaliście.
Bo dary jak kule, tak Pan Bóg nosi,
Iż nie sposób odróżnić
Darującego od obdarowanego.

I tak, w dniach 1-3 października, jesteśmy w Szwecji,
bierzemy udział w rekolekcjach dla mieszkających tam polskich małżeństw.
A miejscowy kapłan O. Władysław doradca duchowy ekipy w komentarzu do zdjęć dziękuje między innymi za:
„radość, żeby zobaczyć tyle małżeństw i rodzin na rekolekcjach”.
Lecimy do nich niesieni na skrzydłach Ducha Świętego,
wcześniejsze plany Gabrysi i Macieja przeobrażają się w rzeczywistość.
Po drodze niespodzianka, zdjęcie wydm Sowińskiego Parku Narodowego zrobione
w sierpniu nie było ostatnim tego roku. Piękny widok ;-)
Serdeczne przywitanie na lotnisku, widzimy się, nareszcie nie na płaskim ekranie.
I droga na miejsce rekolekcji z przerwą na posiłek
i rozmowy z Gabrysią, Maciejem, z ich synem Karolem
i z tym co w pierwszopiątkowym czasie poleciał, z kapłanem Michałem.
I znów niespodzianka. Posyłasz nas Boże z tak małą garścią ziarna na ziemię tak bardzo skalistą.
Widoczki piękne pomimo deszczu, a co z ziarnem na tych kamieniach jak słońce wyjdzie.
Ile wiary trzeba by siać tam gdzie zdaje się to niemożliwe?
Dojeżdżamy i kolejna niespodzianka, urocze miejsce, sporej wielkości drewniany domek na skalistym brzegu wielkiego jeziora. Chłodny, wręcz zimny wewnątrz. Gdzieś o tym słyszeliśmy, że ściany, dach i podłoga choćby najpiękniejsze nie stanowią domu. Dom stanowią jego mieszkańcy i widzieliśmy to na własne oczy.

Obrazy jak w pięknym kolorowym filmie przesuwały się przed nami.
Puk, puk, kolejni uczestnicy z dziećmi i kolejni. Gwar, uśmiechy, rozmowy, w kominku leniwie rozpalają się brzozowe drwa buchając raz dymem, raz ogniem. I udało się, jest ogień. I te zapachy z kuchni i modlitwa i Eucharystia dopełnia wszystko.
I stół, taki szwedzki, zupełnie jak ten tak bardzo lubiany w Polsce!  I JEST DOM!
Po dniu pełnym wrażeń, spoczynek i znów niespodzianka.
W parterowym domku, według życzenia można wybrać nocleg na piętrze, albo na parterze.
A, no można, bo to domek skautów wyposażony w łóżka piętrusy ;-)
Sobotni poranek. Słowa ks. Michała, siedzimy zasłuchani pomiędzy ogniem,
tym ogniem co brzozowe drwa dają w kominku, a wodą, tą z wielkiego jeziora.
I gdzieś w oddali daje się słyszeć głos:
„Położył przed tobą ogień i wodę, po co zechcesz, wyciągniesz rękę”.
W lesie grzyby wychodzące dosłownie na drogę i różaniec,
taki wspólny leśny na spacerze, cudowne przeżycie.
I Fika, bez fikania po Polsku, taka szwedzka przerwa na kawę ;-)
Niedzielny poranek, dla niektórych jeszcze noc,
wyjeżdżamy w jasnym świetle reflektorów Volvo, a jakże!
Czy nie zabraknie wiary siewcy w to, że nie wypali na skalistej ziemi..?
Jak niedzielne słońce wzejdzie?
A my?
Oj! ileż oni wszyscy w nas zasiali?
Na szczęście to Pan Bóg wszystko nosi, gdzie i kiedy chce…

Magnifikat!
I do zobaczenia!
Danka i Marek
Para Odpowiedzialna za Region 1