Na tegoroczne Święto Karty END w Warszawie jechaliśmy w towarzystwie naszych dzieci Danusi i Frania bardziej z przyczyn organizacyjnych – nie mieliśmy ich tego dnia z kim zostawić w domu – niż z poczucia, że powinny tam z nami być. Obawialiśmy się, że wielogodzinny program będzie dla dzieci za ciężki do udźwignięcia i że zmęczone uniemożliwią także nam pełny udział w Święcie. Tymczasem ku naszemu zaskoczeniu dzieci były zachwycone przebiegiem spotkania. Z trudem udało nam się je wyciągnąć ze specjalnie na ich przyjście przygotowanej sali zabaw, a w drodze powrotnej w samochodzie dopytywały się jedno przez drugie, czy nazajutrz też będzie Święto Karty, a jeśli już nie nazajutrz, to może za tydzień, za miesiąc… Kiedy wreszcie dotarło do Dany i Franka, że do następnego święta trzeba będzie czekać rok, byli niepocieszeni.

Najmilej dzieci wspominały budowanie z klocków i oglądanie bajek. Niby nic, a jednak młode panie opiekunki (niech zechcą przyjąć nasze wyrazy wdzięczności!) najwidoczniej tak umiały zaczarować atmosferę, że sala zabaw z nudnej przechowalni, jaką przecież mogła być, zamieniła się w miejsce, za którym dzieciaki będą tęsknić przez najbliższy rok.

Joanna i Michał Dylewscy
VII ekipa warszawska