Nasza wspólnota sobotę 17 kwietnia br. pogrążyła się w żałobie. Pan Bóg zupełnie niespodziewanie wezwał do siebie ks. Pawła Mieleckiego, który towarzyszył ekipom ponad 10 lat i szósty rok służył jako doradca duchowy sektora. Z racji pełnionej przez niego wielu funkcji w Kościele dużo jest w mediach wspomnień o Nim. Symboliczna jest data Jego urodzin – 16 października 1978 r. Przeczytamy, że wspominają Go małopolscy policjanci, których był kapelanem. Wiele zawdzięczają Mu mieszkańcy czterech parafii, w których posługiwał jako wikariusz – ostatnio parafia bł. Jerzego Popiełuszki w Krakowie na os. Złocień. Wielu pamięta Go jako koordynatora Światowych Dni Młodzieży.

To wszystko prawda. Pan Bóg powołał do siebie niezwykłego kapłana, którego słowa niejednokrotnie wytrącały z utartych schematów, pozostawiały w zdumieniu, nie dawały spokoju, mobilizowały do zmiany, do nawrócenia. Wielu ludzi będzie te słowa pamiętać.

Ale dla nas – pary odpowiedzialnej sektora, wydarzyło się coś więcej –  odszedł nagle Przyjaciel. Przyjaciel, którego zdobywaliśmy i o którego długo zabiegaliśmy. Ks. Paweł był człowiekiem służby, człowiekiem, który był przede wszystkim dla innych – chwile, gdy się przed nami otwierał i mówił o sobie, przechowujemy jak relikwie.

Kiedy w sobotę wieczorem zadzwoniła Asia z Nowego Targu z wiadomością o śmierci (z ekipy, której doradcą od samego początku był ks. Paweł) w jednej chwili zrozumieliśmy co czuli apostołowie podczas przeprawy do Kafarnaum. Sobotnia Ewangelia (J 6, 16-21) opisuje scenę burzy na jeziorze i Pana Jezusa idącego po wodzie do swoich uczniów. I my nagle znaleźliśmy się w tamtej łodzi. Doświadczyliśmy tej samej ciemności, lęku, szalejących fal, utraty stałego gruntu pod nogami, tak jak oni w zbliżającej się postaci widzieliśmy zjawę… Tymczasem Pan Jezus mówi: „To ja jestem. Nie bójcie się”. Apostołom w szumie wichury tak trudno było to usłyszeć i uwierzyć. My nie jesteśmy inni…

Wiemy, że mówienie o tym czego nie zdążyliśmy zrobić, jakie plany pozostały nierealizowane brzmi teraz jak banał. Ale trudno opanować łzy kiedy myślimy o hamaku jakiego nie zdążyliśmy rozwiesić dla ks. Pawła w naszym nowym ogrodzie, o drzewku czereśniowym jakie mieliśmy dla niego posadzić, bo czereśnie uwielbiał, o świętowaniu naszej 25tej rocznicy ślubu, którą wspólnie planowaliśmy w czerwcu na zakończenie posługi … Wciąż nam się wydaje, że jednak przyjedzie, usiądzie w fotelu i znowu długo pogadamy o jego parafii, szkole, pracy, o dobrych i trudnych relacjach w Kościele. I będziemy słyszeć w tych opowieściach to co niewypowiedziane słowami: kapłańską samotność całkowicie zanurzoną w Bożej Miłości, posłaną do ludzi, oddaną i wierną, pełną ufności.

Podczas konferencji dla nowej ekipy, na sesji kończącej pilotaż w marcu b.r. (na którą przyjechał bardzo zmęczony i niezbyt zdrowy) ks. Paweł prosił na koniec: „Dbajcie o swoich kapłanów”. Kiedy dziękowaliśmy mu później za wysiłek  odpisał: „Czas, który dajemy innym pożyczamy samemu Bogu, a On oddaje w stosownym czasie i odpowiedniej ilości”. Wierzymy, że On teraz już odbiera swoją nagrodę. I że nas Pan Bóg pocieszy…    Panie, okaż swą łaskę ufającym Tobie.

Magda i Staszek Gubała, Para Odpowiedzialna END, Sektor Małopolska B