krzyzWielki Post przygotowuje nas do przeżycia największej tajemnicy naszej wiary – Zmartwychwstania Pańskiego. Drogę Krzyżową rozważamy na pamiątkę cierpień, jakie Zbawiciel przeżył w czasie drogi od pretorium Piłata, gdzie został skazany na śmierć, aż na górę Kalwarię, gdzie umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. Zbliża się kolejny piątek Wielkiego Postu, chcemy podzielić się z wami rozważaniami Drogi Krzyżowej, która nawiązuje do przeżywania naszego życia w małżeństwie. Rozważania zostały przygotowane przez czternastą ekipę warszawską na Wielkopostny dzień skupienia.

Beata i Marcin Pińkowscy
para odpowiedzialna Sektora Mazowieckiego

 

DROGA KRZYŻOWA

Rozważania dla małżonków

WSTĘP

Przystępujemy do rozważań tajemnicy męki Jezusa, historii zaślubin Jezusa ze mną i z Tobą. Historii dramatycznej, ale pełnej momentów miłości, historii otwierającej nam bramy życia wiecznego. Chcemy na tej drodze krzyżowej towarzyszyć Jezusowi i Maryi razem z naszymi współmałżonkami. Niech będzie to czas pogłębiania naszej więzi małżeńskiej, która zaczęła się od wypowiedzenia słów przysięgi.

Ja N., biorę Ciebie N. za żonę (męża) i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz ,że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.

 

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA I – Jezus skazany na śmierć

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
 
A gdy nastał ranek, wszyscy arcykapłani i starsi ludu powzięli uchwałę przeciw Jezusowi, żeby Go zgładzić. Związawszy Go zaprowadzili i wydali w ręce namiestnika <Poncjusza> Piłata. Wtedy Judasz, który Go wydał, widząc, że Go skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł: «Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną». Lecz oni odparli: «Co nas to obchodzi? To twoja sprawa».(…)

Jezusa zaś stawiono przed namiestnikiem. Namiestnik zadał Mu pytanie: «Czy Ty jesteś królem żydowskim?» Jezus odpowiedział: «Tak, Ja nim jestem». A gdy Go oskarżali arcykapłani i starsi, nic nie odpowiadał.
 
Mt 27,1-4, 11-12

A gdy nastał ranek…

Jaką intencję wzbudzam w sobie każdego poranka? Czy wstaję by Boga swego chwalić, czcić i Jemu służyć? Czy potrafię opamiętać się w porę? Czy nie jestem tym, który wydaje na śmierć swoje małżeństwo, rodzinę za 30 srebrników odpoczynku, spokoju, kariery, dodatkowego zarobku… ile to znaczy wobec kresu naszego życia ziemskiego? Jezus mówi: “Ja jestem”. Kim ja jestem? Człowiekiem, chrześcijaninem, mężem/żoną, ojcem/matką…
Czy moje “ja jestem” buduję na Bogu – moim stworzycielu? Moje “ja” istnieje tylko w Bogu? Mogę żyć tym, że to Bóg mnie stworzył, wszystko co dobre we mnie, każdy kawałek mnie, w którym ktoś się zakochał, każdy kawałek Ciebie, w którym ja się zakochałem… To moje “ja jestem” jest piękne…

 

Jezus chce by to co w nas piękne wygrywało w codzienności! Dlatego oddał za nas życie.

Ja jestem dobrym pasterzem, dobry pasterz daje życie swoje za owce. Nikt mi go nie zabiera, lecz ja je od siebie daję. Taki nakaz otrzymałem od Ojca mego (J 10,11.18).

 

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA II – Jezus bierze krzyż

 

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

 

Piłat, chcąc uwolnić Jezusa, ponownie przemówił do nich. Lecz oni wołali: «Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go!» Zapytał ich po raz trzeci: «Cóż On złego uczynił? Nie znalazłem w Nim nic zasługującego na śmierć. Każę Go więc wychłostać i uwolnię». Lecz oni nalegali z wielkim wrzaskiem, domagając się, aby Go ukrzyżowano; i wzmagały się ich krzyki.

 

W czasie liturgii sakramentu małżeństwa słyszymy:

W imieniu Kościoła pytam was, jakie są wasze postanowienia.
– Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
– Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?
– Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
Czy jesteśmy jako małżonkowie gotowi przyjmować na siebie codzienne trudności? Może wchodziliśmy w małżeństwo z nastawieniem, że wszystko będzie się dobrze układało, będziemy mieli zdrowie, odpowiednie środki materialne, wielu pomocnych ludzi dokoła? A nasza rzeczywistość może okazała się inna? Czy jesteśmy nią zawiedzeni? Może nasze codzienne krzyże są dla nas bardzo niewygodne i chętnie byśmy je zamienili na inne?

 

Jezus chce być Panem naszego małżeństwa i razem z nami nieść trud i radość naszej relacji. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami (1P 2,21).

 

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA III – Jezus upada po raz pierwszy

 

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

 

Oto ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu (Łk 2,34).

 

Ten pierwszy upadek zawsze jest bardzo bolesny. Czujemy się rozczarowani. Nasze wyobrażenia, założenia, czasem iluzje co do naszego współmażonka, małżeństwa i nas samych pryskają, a zostaje twarde doświadczenie upadku. To przykre i wzbudza w nas doświadczenie straty. To pierwsze doświadczenie, że nasze małżeństwo nie jest sielanką, że są momenty, kiedy boli, kiedy nie potrafimy siebie zrozumieć. To ten pierwszy poważny kryzys w naszym małżeństwie i pojawiające się pytania kwestionujące słuszność naszej drogi życiowej. Czasem myślimy: teraz nasze małżeństwo już nie będzie takie samo. Czy w tej sytuacji jednoznacznie opowiedziałem się za naszym małżeństwem? Czy zdecydowanie odrzuciłem wszelkie pomysły znalezienia zrozumienia i pocieszenia poza współmałżonkiem? U rodziców, znajomych, w moim hobby, pracy zawodowej czy tych obszarach, w których czuję się silny, ważny, doceniany? Czy kiedy jest trudno i czuję się zraniony przez współmałżonka myślę sobie, że choćby nie wiem co się działo, choćby mąż/żona postradał zmysły, to ja nie opuszczę, nie zostawię, będę solidnie i ciężko pracował, walczył o nasze małżeństwo? Czy są jakieś warunki, pod którymi dopuszczałbym możliwość rozwodu?

 

Jezus widzi każdy nasz upadek, każdą porażkę. I za każdym razem wyciąga do nas swoją
pomocną dłoń.
Pan umacnia kroki człowieka
i w jego drodze ma upodobanie.
A choćby upadł, to nie będzie leżał,
bo rękę jego Pan podtrzymuje. (Ps 37)
Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA IV – Jezus spotyka swoją Matkę

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

 

– Synu, czemuś nam to uczynił? Widzisz z bólem serca szukałam ciebie.
– Czemu mnie szukałaś? Nie wiesz, że powinienem być w domu Ojca mego? (Łk 2,48-50).

 

Jezus, ukochany, jedyny Syn Maryi, uczy nas jak powinna wyglądać zdrowa relacja z rodzicami. Przyjął miłość, opiekę i wychowanie od swojej mamy, ale aby zrealizować swoją misję, musiał w pewnym momencie porzucić swój dom rodzinny. Maryja zaś jest nauczycielką matczynej miłości –
zaakceptowała trudne powołanie Jezusa i w cichości, do końca mu w nim towarzyszyła. Tak samo każdy z nas, którego Pan Bóg powołał do bycia żoną i mężem, musi opuścić swojego ojca i matkę, aby połączyć się ze swoim współmałżonkiem i z nim budować nową rodzinę. Czy opuściłem zupełnie mój dom rodzinny, mój Nazaret? Czy mój mąż/żona i moja rodzina jest ważniejszy niż moja mama, ojciec, mój dom rodzinny? Czy w konfliktach jestem po stronie męża, żony? Czy nie mówię źle o nim? Jak wygląda moja relacja z rodzicami, teściami? Czy oddaję im należny szacunek, uwagę, nie pozwalając jednocześnie zakłócać naszej relacji małżeńskiej? Czy dążę do zdrowych relacji z nimi? Czy zapraszam Boga do tych relacji? Kogo słucham? Kto ma na mnie wpływ? Z kim podejmuję decyzje? Czy rzeczywiście mój mąż, moja żona jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie?

 

Jezus chce nas wyprowadzać z naszego Nazaretu, byśmy budowali zdrowe i pełne miłości
rodziny. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. (….) W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!

 

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA V – Szymon pomaga Jezusowi nieść krzyż

 

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

 

I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola
właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego. Mk15,21

 

Szymon został zmuszony do udzielenia pomocy. Nie miał na to ochoty, właśnie wracał z pracy, spieszył się do domu. Był zmęczony i głodny, miał prawo do odpoczynku. A jednak musiał podjąć jeszcze ten dodatkowy trud. Jak się okazało, dla niego – zbawienny. W tym miejscu warto zadać sobie pytanie czy my jako małżonkowie udzielamy innym pomocy? W szczególności czy  pomagamy innym małżeństwom? Jaka jest to pomoc? Materialna, wsparcie psychiczne, może duchowe? Czy osoby znajdujące się blisko nas mogą liczyć na taką pomoc? Co najtrudniej byłoby nam poświęcić dla innych: nasze środki pieniężne, nasz czas, a może dobrą opinię jaką mamy jako małżeństwo? Z drugiej strony, czy potrafimy przyjmować ofiarną pomoc innych małżeństw dla nas? Może chcemy sobie zawsze poradzić sami, nie okazujemy naszej słabości innym, nawet małżeństwom z naszej ekipy? Może nie poprosimy o pomoc, bo wydaje się nam, że okażemy w ten sposób naszą słabość, niemoc, niezaradność?

 

Jezus chce być Panem naszych relacji we wspólnocie. Prośmy go, byśmy potrafili jak On
okazywać i przyjmować pomoc. Wielkie rzeczy uczynił mi wszechmocny, a Jego imię jest Święte. Okazał moc Swego ramienia (…) Głodnych nasycił dobrami (…) ujął się za swoim sługą Izraelem.

 

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA VI – Weronika ociera twarz Jezusowi

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

 

Było tam również wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z Galileii usługiwały Mu.

 

Tylko ta jedyna miała odwagę, by kochać i być blisko… Gest Weroniki dla postronnych obserwatorów musiał być aktem desperackim. Niósł za sobą ogromne ryzyko, że żołnierze będą interweniować. Jednocześnie jaką ulgę mogło dać wytarcie twarzy, gdy całe ciało Jezusa było wymęczone, obite, krwawiło? Logika zysków i strat podpowiadała, aby się nie wychylać, pozostać na swoim miejscu, pozostać obserwatorem. Weronika zadziałała zgodnie z logiką miłości i miłosierdzia: z odwagą przyniosła ulgę twarzy Jezusa. Przypomnijmy sobie te sytuacje w naszym małżeństwie, gdy nasz współmałżonek był mocno obolały. Może to były fizyczne urazy po jakimś wypadku, może to były zranione emocje po trudnej relacji z bliską osobą. Czy zachowałem się jak Weronika, pełna poświęcenia, nie zważająca na zagrożenie? Czy troskliwie i z miłością opiekowałem się obolałą i chorą żoną/mężem? Czy mogła do mnie mówić “tu mnie boli”, a ja z delikatnością całowałem wszelkie rany niosąc jej ulgę? Czy wreszcie byłem tym, który dostrzegł te rany, zmarnował dla niej swój czas opiekując się w potrzebie?

 

Jezus pochyla się nad każdym cierpiącym. Prośmy go o tę samą odwagę i postawę serca,
byśmy potrafili być wsparciem dla naszego współmałżonka. Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi!

 

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA VII – Jezus upada po raz drugi

 

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

 

Usłysz, o Panie, moją modlitwę.
Nieprzyjaciel prześladuje mą duszę:
me życie na ziemię powalił (Ps 142,1.3).

 

Każdy kolejny upadek odbiera nie tylko siły, ale też motywację. Każde rozczarowanie, każde zranienie otwiera drzwi pokusie, by nie walczyć dalej, by się nie starać. Skąd Jezus czerpał siłę, by po każdym upadku iść dalej, dźwigając ciężki krzyż? Skąd ja biorę siłę do pokonywania trudów mojej codzienności? Gdzie mam swoje źródła? Czym się karmię? Czy proszę każdego dnia Jezusa, by mnie uzdolnił do bycia dobrym mężem, do bycia dobrą żoną? Czy słucham Jego Słowa i pozwalam aby przemieniało Ono moje myślenie, mój sposób patrzenia na nasze nieporozumienia, kłótnie, różnice? Czy przyjmuję Ciało Jezusa z wiarą, że to sam Bóg zamieszkuje we mnie i uzdalnia do przemiany?

 

Jezus chce mnie karmić swoim Najświętszym Ciałem i napełniać mnie swym Świętym Duchem. Nic więcej nie trzeba!
Wydobył mnie z dołu zagłady i z kałuży błota,
a stopy moje postawił na skale
i kroki moje umocnił (Ps 39,3).
 

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA VIII – Jezus rozmawia z płaczącymi kobietami

 

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

 

Za Jezusem szło wielkie mnóstwo ludzi, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus odwrócił się do nich i rzekł:
– Córki Jerozolimskie nie płaczcie nade mną: płaczcie raczej nad sobą i nad dziećmi waszymi. Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż stanie się ze suchym? (Łk 23,27.28.31);

 

Może Jezus chciał mi i Tobie powiedzieć: Ja wypełniam wolę Ojca, idę do Niego. A gdzie są Wasze dzieci? Dokąd zmierzają? Głos Jezusa wzywał do nawrócenia, objawiał Miłość Ojca, pouczał o sprawach Bożych – czego dotyczą nasze słowa do najbliższych nam…? Jego wołanie sprawiło, że przyjaciel – Łazarz – wyszedł z grobu, choć dla wszystkich był już za długo w krainie umarłych, by żyć znowu… Jakaż siła MIŁOŚCI, która wyrywa ze szponów śmierci! Jak ja wołam mojego męża czy ze śmierci do życia, radości? Czy moje wołanie, tak głośne, by dzieci usłyszały, jest wyrazem mojej miłości, pragnienia spotkania z nimi czy zdenerwowania, rozdrażnienia, zniecierpliwienia? A może moje dzieci są w dobrym katolickim przedszkolu czy szkole i zwalniam się już z wpajania im codziennie, że tylko życie na fundamencie zaufania Bogu i miłości, którą widać w uczynkach, jest życiem w pełni?

 

Jezus chce być Panem naszych serc. Prośmy go o łaskę wiary dla nas i naszych dzieci.
Latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie (J 15,4).

 

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA IX – Jezus upada po raz trzeci

 

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

 

Popchnięto mnie, popchnięto, bym upadł,
lecz Pan mi dopomógł.
Pan, moja moc i pieśń,
stał się moim Zbawcą. (Ps118)

 

Każdy upadek boli. Trzeci, czwarty, dziesiąty… Taka jest natura człowieka, będziemy upadać i dopóki żyjemy, będziemy popełniali błędy, ulegali pokusom, będziemy ranili siebie i naszych bliskich. Tylko Boża miłość miłosierna jest silniejsza niż nasza słabość. Upadać jest rzeczą ludzką, ale rzeczą diabelską jest trwać w upadku. I nie własnymi siłami możemy dźwignąć się z powrotem do życia w wierze, nadziei i miłości. Każdy grzech oddala nas od Boga. Ale przez to oddala nas też od współmałżonka. Grzesząc, upadając, zrywamy relację z Bogiem. Jednocześnie ranimy w ten sposób również żonę czy męża. Rana pozostaje, ale przyjęcie Bożego przebaczenia powoduje, że może ona się zagoić. Czy regularnie przyjmuję odpuszczenie grzechów w sakramencie pokuty i pojednania? Czy dbam o czas na codzienny rachunek sumienia? Czy pomagam współmałżonkowi w znalezieniu takiego czasu? Czy modlę się za męża/żonę? Czy staję razem z nim, w jednym szeregu, w jednej drużynie do wspólnej modlitwy, żeby wypraszać łaski dla niego, dla siebie, dla nas? Ale też czy moje serce jest na tyle hojne, że jestem gotowy przebaczać rany zadane mi w małżeństwie? Co dziś najtrudniej mi wybaczyć?

 

Jezus ma moc udzielić łaski przebaczenia. Prośmy go, aby nasze serca w pokorze potrafiły ją przyjąć. Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: “Przesuń się stąd tam!”, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was (Mt 17, 20).

 

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA X – Jezus odarty z szat

 

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

 

Gdy Go krzyżowali, rozdzielili między siebie Jego odzienie, rzucając o nie los (Mt 27,33-35).

 

Jezus pozwala się ogołocić. Nic go już nie zdobi, nie ukrywa. Odarcie z szat to stanięcie w prawdzie, bez albo mimo wstydu. To wystawienie się na widok publiczny, na pośmiewisko.

Czy ja potrafię stanąć w moim małżeństwie, przed moim małżonkiem i przed Bogiem w prawdzie? Razem z moimi wadami, słabościami, złymi skłonnościami, zaniedbaniami? Czy chcę przyznawać się do nich w modlitwie i w czasie dialogu małżeńskiego, czy ukrywam się pod maską, udając kogoś innego, silniejszego, bez skazy? Ile razy zdarzyło mi się unikać szczerej rozmowy z mężem czy żoną? Ile razy zlekceważyłem ważne tematy do rozmowy usprawiedliwiając się brakiem czasu, siły? Jak przygotowuję się za obowiązku “zasiadania”? Czy staram się rozmawiać z małżonkiem w świetle Bożej miłości, czy poruszam tylko bezpieczne, powierzchowne sprawy?

Jezus jest Prawdą. Prośmy go, by usuwał nasze lęki i wstyd, które powodują, że nie potrafimy być prawdziwi i szczerzy w naszych małżeństwach. Trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek żądz polegających na fałszu, a odnawiać się duchem w waszym umyśle i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według wzoru Boga w sprawiedliwości i świętości polegającej na prawdzie (Ef 4,22-24)

.

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA XI – Jezus przybity do krzyża

 

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

 

I siedząc, tam Go pilnowali. (…) Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali
głowami, mówiąc: «Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!» Podobnie arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, powtarzali: «Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje.
 

Czy żołnierze musieli być aż tak brutalni? Czy musieli używać gwoździ? Czasem w naszym małżeństwie, rodzinie są rozmowy i sytuacje trudne, bolesne. Czasem są one konieczne. Czy jestem po stronie tych, którzy chcą ulżyć cierpieniu, zapewniają, że są blisko, chcą pomóc? Czy jestem po stronie nieczułych, brutalnych, wykorzystujących swoją przewagę? Ci drudzy mówią do Jezusa: “jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!”. To pokusa dotycząca fundamentu, podstawy powołania. Dziecko Boga nie musi nic udowadniać, Bóg sam walczy o niego i daje zwycięstwo choć może nie według scenariusza ludzkiego. Czy ja daję się wciągnąć w tą diabelską grę czy mając świadomość mojej wartości Dziecka Bożego i wielkości mojego powołania wytrwać do końca? Czy jestem w swoim powołaniu, czy jestem żoną, mężem, mamą, tatą też wtedy gdy bardzo boli, gdy jestem już u kresu wytrzymałości i mam ochotę krzyczeć, płakać i wyć z bólu. Czy wytrzymuję te sytuacje? Czy szukam siły w modlitwie czy w niemoralnych rozwiązaniach?

 

Bóg dał powołanie i da też siłę, przeprowadzi i da zwycięstwo.
Małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel,
któremu na imię – Pan Zastępów;
Odkupicielem twoim – Święty Izraela,
nazywają Go Bogiem całej ziemi.
(…)
Na krótką chwilę porzuciłem ciebie,
ale z ogromną miłością cię przygarnę.
(Iz 54,5.7)

 

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA XII – Jezus umiera na krzyżu

 

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

 

Lecz Jezus mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią». Łk23,34

 

Tak trudno jest nam zgodzić się na największą prawdę o Bogu-Miłosiernym: z miłości do człowieka jest gotów na wszystko, nawet do śmierci i to śmierci w hańbie, zniesławieniu, odrzuceniu. Tak trudno jest nam przyjąć postawę “oto ja, poślij mnie”. Budujemy swój wizerunek, swoją pozycję, budujemy szacunek o nas samych. Również w małżeństwie. Ile razy pojawiają się myśli: gdyby ona mnie szanowała, nie odzywałaby się do mnie w ten sposób; gdyby on mnie kochał, byłby dla mnie bardziej czuły. A małżeństwo sakramentalne czasem wymaga, aby umrzeć w swoich pragnieniach, dążeniach czy planach. Prędzej czy później pojawią się sytuacje, w których będziemy musieli dokonać wyborów: uczynić coś dla siebie, dla współmałżonka, dla wspólnego dobra? Nie jest to proste, ale czy chcielibyśmy, żeby Pan tak przemieniał nasze serca, żeby tak je ukierunkowywał, aby zawsze opowiadały się za dobrem? Aby zawsze pragnęły dobra naszego małżeństwa, nawet kosztem niezrealizowania się naszych osobistych planów i zamiarów? Czy dla dobra naszego małżeństwa jestem gotów wyrzec się moich egoistycznych pobudek? Czy dla dobra naszego małżeństwa jestem gotów służyć mojemu współmałżonkowi i dzieciom?

 

Jezus ukochał nas bezwarunkowo. Ma moc obdarzyć taką miłością małżonków, którzy go o to proszą. Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie (Ef 5,25).

 

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA XIII – Ciało Jezusa zostaje zdjęte z krzyża

 

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

 

Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz krył się z tym z obawy przez Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał ciało Jezusa.

 

Zostało Ciało. Bez życia. Poranione, posiniaczone, ze znakami męki i cierpienia. Widać na nim ślady po gwoździach, przebity bok, rany od cierni. Jak trudno mi pomyśleć, że czasami podobnie wygląda moje małżeństwo. Próbujemy je upiększać, tuszować siniaki, zakrywać rany… ale ciało już nie jest tak zdrowe, sprawne jak dawniej. Co widzą Ci, którzy nas obserwują? Co widzą moje dzieci? Moi rodzice, moja wspólnota gdy patrzą na mnie, na mojego współmałżonka, na nasze małżeństwo? Czy widzą radość czy smutek? Miłość czy walkę? Życie czy śmierć? Ciało Jezusa po zdjęciu z krzyża zostało oddane Matce. Maryja, która tak jak kiedyś tuliła w swych ramionach ciało swego synka narodzonego w Betlejem, tak teraz tuli martwe ciało Zbawiciela świata. Nie może mu wrócić życia, jeszcze nie teraz, nie ona, ale może swymi łzami je obmyć z krwi, swymi dłońmi może je namaścić i okryć, może przywrócić mu godność.

 

Jezus daje nam swoją matkę, bo nikt lepiej nie opatrzy naszych ran. Tylko Nasza Pani.
Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: “Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: “Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

 

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA XIV – Ciało Jezusa złożone do grobu

 

K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

 

Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do
żydowskiego sposobu grzebania. A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu. (J 19,31-42)

 

To musiał być koniec dla wszystkich. Jezus umarł, jego ciało złożono w grobie, na zawsze. To było ostatnie pożegnanie. Ale jednak Bóg zwyciężył! Pokonał śmierć, pokonał grzech, który do śmierci prowadzi. Tak samo ma moc zwyciężyć każdy mój grzech, każdy grzech, który niszczy małżeństwo – egoizm, brak zaufania i wiary we współmałżonka, oziębłość, lekceważenie, ucieczkę w przyjemności i używki, brak czasu, przemoc psychiczną i fizyczną, zdradę, pornografię, antykoncepcję, kłamstwa. Każdy grzech Jezus zabiera do grobu, jeśli mu na to pozwolę, jeśli mu go oddam, jeśli zdecyduję się przejść z nim tę trudną drogę, od śmierci do życia

 

Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu,
jak pieczęć na twoim ramieniu,
bo jak śmierć potężna jest miłość,
a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol,
żar jej to żar ognia,
płomień Pański.
Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości,
nie zatopią jej rzeki.

 

Któryś za nas cierpiał rany.
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.